„It's like you're screaming
And no
one can hear
You almost feel ashamed
That someone could be that
important
That without him you feel like nothing
No one will
ever understand how much it hurts
You feel hopeless
but nothing
can save you
And when it's over and it's gone
You almost wish
that you could have all that bad stuff back
So that you could have
the good.” Rihanna — We found love
Zawsze byłam ciekawa.
Wszystkiego. Podchodziłam zauroczona do najdziwniejszych stworzeń,
jakie mogłam tylko zobaczyć. Nie bałam się ich dotknąć. Nie
bałam się niczego. Z jednej strony to błogosławieństwo, z
drugiej: przekleństwo. Niepożądana cecha, której teraz próbowałam
się wyzbyć.
Mama zawsze powtarzała,
że ciekawość mnie zgubi. Miała wtedy taką tęgą, surową
minę, jakby karała moją osobę za wszystkie grzechy świata. Tata
za to patrzył tym swoim bystrym okiem, cicho śmiejąc się,
powtarzał żartobliwie: ciekawość to pierwszy stopień do
piekła.
Będąc dzieckiem,
jeszcze wtedy tego nie rozumiałam. Dziś, mając osiemnaście lat na
karku, wiedziałam do czego doprowadziła moja ciekawość.
Najlepsze, że tę wiedzę posiadałam tylko ja i on. Może to
i lepiej, dla rodziców oraz znajomych nadal byłam tą niepozorną
dziewczyną o bajecznym kolorze włosów.
Mocno wbiłam paznokcie
w swoje ramiona, delektując się bólem, który przyjemnie wędrował
do każdego zakamarka mojego ciała. Czując krew spływającą po
dłoni, przyozdobiłam twarz w uśmiech. Byłam pieprzoną
paranoiczką. Ciekawską paranoiczką.
Poczułam pierwsze
krople na policzkach; nawet nie zauważyłam, kiedy zaczęłam
płakać. Do głowy wtargnęły niechciane obrazy, przypomniałam
sobie jego spojrzenie. Takie zimne, przeszywające na wskroś.
Nieprzyjemne.
Pociągnęłam nosem,
zwijając się w kłębek, miękko opadłam na łóżko. Nie chciałam
przywoływać tych wspomnień, jak ostre sztylety trafiały w mój
umysł. Musiałam z tym żyć.
Wstałam z ciepłej,
pobrudzonej pościeli, po czym podeszłam do lustra. Zaśmiałam się
szyderczo, patrząc w swoje odbicie. Na półce obok zauważyłam
bluzkę z długim rękawem, sięgnęłam po nią i szybko zarzuciłam
na siebie. Odetchnęłam, wygładzając ciemny materiał.
Przejechałam palcami po
wysuszonych ustach. Jeszcze rok temu były tak zachłannie całowane.
Przygryzłam dolną wargę na to wspomnienie. Chciałam zapomnieć.
Przetarłam dłonią
załzawione oczy.
Mama miała jak zawsze
rację. To moja ciekawość mnie zgubiła, to przez nią wpadłam w
jego ramiona. Zatraciłam się w miłości, która doszczętnie
wyniszczała moją osobę. A wszystko zakrywałam cudowną maską —
maską fałszywego uśmiechu i szczęścia. To było jedyne
lekarstwo, aby przetrwać. Nie mogłam nikomu ufać, nawet samej
sobie.
Chyba każdy z nas znał
to uczucie, kiedy chciałby krzyczeć, a zamiast tego stał i
milczał. Nikt cię nie słuchał. Wszyscy przechodzili obojętnie, a
ty uśmiechałeś się jak głupek, udając, że wszystko w porządku.
Ale nic nie jest, kurwa, w porządku. Nic.
Wtedy zdawaliśmy sobie
sprawę, że nasza rzeczywistość jest jednym, wielkim złudzeniem.
To fałsz, kłamstwo, a my jesteśmy marionetkami. Świat stał się
teatrem, a ludzie odgrywają w nim rolę, którą podyktował okrutny
scenarzysta: Ż Y C I E.
Znowu nastał ten
moment, kiedy moja dusza zaczęła się skrzętnie szamotać;
cierpiała, a wraz z nią ciało. Nienawidziłam tego.
Nienawidziłam siebie.
Po
raz kolejny dzisiejszego wieczoru wróciłam wspomnieniami do tych
odległych chwil. Im bardziej starałam się wyrzucić je z umysłu,
tym bardziej o tym myślałam. Co za paranoja.
Poczułam
na swoich plecach dreszcz, gdy w głowie usłyszałam jego cichy
śmiech. To było urojenie, mantra, która powracała w najmniej
oczekiwanych momentach.
Ja
wiedziałam, że przez te wydarzenia już nic nie jest takie samo:
ja, mój stosunek do świata i ludzi. Chociaż nie wiele się
zmieniło, jeśli chodzi o wygląd zewnętrzny, nadal miałam
krótkie, różowe włosy, uwielbiałam nosić ciemne ciuchy. I
nienawidziłam słońca, cholernie nienawidziłam.
Przejrzałam
się, zakładając kosmyk za ucho. Przyozdobiłam twarz uśmiechem,
za chwilę będę miała konfrontację z rodzicami — trzeba było
zachować pozory. Ci ludzie, choć ze mną mieszkali, nie wiedzieli o
mnie nic. Owszem, znali mojego byłego chłopaka, ale na tym się
kończyło. W duchu dziękowałam im, że postanowili wrócić po
tylu latach do Japonii i już zamieszkać tutaj na stałe.
Zerknęłam
w lustro po raz ostatni przed wyjściem z pokoju, po czym
powiedziałam do siebie:
— Ciekawość to
pierwszy stopień do piekła, pamiętaj.
Od Autorki: Witam! Wiem, że pewnie większość pomyśli "znowu", ale tego bloga planowałam już od dłuższego czasu. Jest troszkę inny niż moje wszystkie blogi, bo bardziej dotyczy uczuć i miłości, tej wyniszczającej, toksycznej.
Ogólnie nadal miałam się ociągać z udostępnieniem bloga(chociaż i tak już myślałam, żeby powoli się przygotować na prolog i opublikować), ale przez kogoś dzisiaj dodaję prolog.
Wiem, że może nie być zachęcająco (póki co), ale mam nadzieję, że ktoś to jednak przeczyta. <3
Byle do rozdziału pierwszego!
Może nie być zachęcająco? Żartujesz chyba, prawda? Jest zachęcająco!
OdpowiedzUsuńHm, więc poznajemy Sakurę, która została zraniona przez chłopaka i - z tego, co wywnioskowałam z tekstu - tnie się, a jej rodzice nie mają o niczym pojęcia. Niby popularny motyw, ale jednak mnie się on bardzo podoba. Z początku pomyślałam, że tym chłopakiem jest Sasuke, ale zbiło mnie z tropu wtrącenie o powrocie do Japonii - co sugeruje, że jednak się pomyliłam.
Na razie nie wiele mogę powiedzieć oprócz tego, że podoba mi się i kupuję to!
Poza tym - "dodajesz prolog dzisiaj przez k o g o ś". Przyznaj się od razu, że to za sprawą tej chorej konfy! XDD
Dobra, moja Nieistniejko (nazwałabym cię teraz inaczej, po tym co się dziś działo, ale nie chcę używać wulgaryzmów na Twoim blogu).
Życzę ci weny, czasu (o, to ci się przyda, moja droga!) i chęci. :3
Pozdrawiam (i Gospel też! <3
No ja tam nie wiem, dla mnie mogło nie być zachęcająco. XDD Ej, no dobra, to wszystko przez tę konfę. XD
UsuńHYC O PODŁOGĘ!
Cześć. Mówisz, kurwa, w oczekiwaniu na Szare i zmuszasz mnie - nmw jak innych - do czekania na to - na pierwszy rozdział, kolejny z resztą! Grr.
OdpowiedzUsuńTak, czy siak po pierwsze: Rihanna <3 Moje serce krwawi miłością do ciebie :D Wręcz rzyga.
Po drugie: w końcu jestem w stanie w pełni zrozumieć główną bohaterkę. Tak, też mi się popierdoliło w bani i codziennie patrząc w lustro sobie to uświadamiam. Miło będzie poczytać o nieistniejącej bliźniaczce, więc licz na moją obecność (wiesz, że Nanase dotrzymuje obietnic).
Po trzecie i chyba już ostatnie: ogromnie się cieszę, że jednak żyjesz i masz tą wenę. Może jest ona tylko chwilowa i może za chwilę zniknąć, jednak musisz ją wykorzystać dziewczyno! Od tego ona jest, żeby ją przyprzeć do muru i wycisnąć jak gąbkę ;)
Tak więc daj jej porządny wycisk, wiem, że cię stać! Czekam na Szare, umieram
No i oczywiście pozdrawiam! <3
UsuńSzare jakoś mi idą (jakoś... XD). Mam zamiar wykorzystać całą wenę, jak tylko sie da B|
UsuńZaiste zachęcające (:
OdpowiedzUsuńPodoba mje się. :3 Jestem strasznie ciekawa, kto tak zranił Sakurę i czy rzeczywiście to był Sasuke. Po opisie przypuszczam, że tak. Czyli że gnojek uciekł i zostawił dziewczynę samą? Zobaczymy, co tam wykombinowałaś, ale zapowiada się interesująco! :)
OdpowiedzUsuńWyłapałam dwie literóweczki.
"Mała wtedy taką tęgą, surową miną (...)" - miała
"Najlepsze, że tę widzę posiadałam tylko ja i on." - wiedzę
Buziaki! :*
Dziękuję za wyłapanie literówek!:)
UsuńNic nie powiem, przekonasz się później :3
Podobało mi się :> Chociaż... to, że SasuSaku to jest toksyczna i wyniszczająca miłość, to raczej nie jest żadne zaskoczenie. Jaka miłość może być, kiedy się kocha takiego chujka egoistycznego ( i dziwnego dodatkowo ).
OdpowiedzUsuńNo i co... no i niby nie lubię SS i ucziha, a jednak siedzę na tych blogach no, wrrrr. Cóż poradzę, że wszystkie tak fajnie piszecie... no nic.
Więc pozostaje mi tylko zostać tutaj i MIEĆ NADZIEJĘ, ŻE ODWIESISZ SAKUHINĘ :>> Wenki życzę, chociaż tej Ci chyba nie brakuje :D I pozdrawiam oczywiście.
Buzia!
TO KTOŚ JESZCZE PAMIĘTA O TYM BLOGU? XDDDDDDD
UsuńA tak serio, muszę sobie na SH przemyśleć dokładnie wszystko i rozwinąć fabułę. Blog miał potencjał, ale był niedopracowany. Myślę, że jak kiedyś mi się uda go ogarnąć to powróci do żywych. :)
O Jezu, znowu ta i jej blog... ;_; Daj spokój <3
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobało, właśnie przez te wszystkie uczucia. Zastanawiam się, co takiego się stało rok temu, że Sakura jest w takim stanie, jakby umarła, ale nadal żyła, chyba tak można to nazwać. I jak silnym uczuciem musiała darzyć tego "kogoś", skoro po w sumie sporym upływie czasu jeszcze jej nie przeszło.
Napisałaś, że ten blog będzie właśnie poświęcony uczuciom, miłości, wyniszczonej, toksycznej i jestem coraz bardziej zadowolona, że tu wstąpiłam. :) Lubię poczytać takie uczuciowe opowiadania, a takie smutne jeszcze bardziej. Więc trzymam kciuki, żeby rozdział pojawił się niedługo i żeby również był taki chwytający za serce! Bo mnie chwycił z ogromną siłą.
Zosiek!
UsuńTeż lubię takie opowiadania (choć na co dzień się nie przyznaję xd), Fajnie to ujęłaś "jakby umarła, ale nadal żyła" <3
Strasznie ładnie piszesz, Sasame! Do tego w ten intrygujący sposób, w który chyba właśnie nie wierzysz, jak wyczytałam z części od autorki. :-D Serio! Jestem ciekawa co przygotowałaś po kolei, bo nie wiem, czy przytoczysz ich historię czy będziemy obserwowali dalsze losy twojej bohaterki :->
OdpowiedzUsuńSzablon też robi swoje z uwagę, no i te BMTH! Są o tyle super, że nie zrażają taką zmianą w stylu z tego słodkiego defkoru jak sprzed lat <3
Pozdrówkam!
A dziękuję! Staram się :3 No i staram się szlifować swoje umiejętności pisarskie. :D
UsuńDo BMTH to ja mam cholerną słabość. <3
Dobra, komentuję z telefonu o 3 w nocy po ciężkim wkurwie, więc proszę się odjebajać od każdego, możliwego błędu. XD
OdpowiedzUsuńPo pierwsze: z całego serca propsuję za kawałek. Wielbie BMTH ponad wszystko, chyba nie mają piosenki, której bym nie lubiła, a ta należy do listy najlepszej dziesiątki w ich wykonaniu.
Po drugie: nadal nie pamiętam, żebyś mi się chwaliła, ale ja od zawsze miałam problemy z pamięcią. XD
Po trzecie: przejdę do meritum.
Podoba mi się, serio, serio. Bardzo lubie te chore klimaty i choć to coś innego, niż zazwyczaj piszesz, nie widzę problemu. Mam wrażenie, że jesteś w stanie odnaleźć się w różnych kategoriach; od romansu, przez dramat, po komedię. ;)
W sumie mało o tej Sakurze, jednak już wiem, że mi jej szkoda. Chciałabym wierzyć, że skrzywdził ją ktoś inny niż Sasuke, a sam Uchiha pomoże jej się z tego wykaraskać, ale zważając na mentalność tego dupka, to raczej mało prawdopodobne.
Dodaj szybko jedyneczkę, bo jak znowu będziesz nakurwiać przerwami po pół roku, to Cię zabiję, zwłaszcza, że się napaliłam. XD
Buziaki, Sasix!
Dużo, dużo weny. :3 ♥
Mówiłam, mówiłam. :3
UsuńJa i komedia: hahahahah. XD Uwielbiam smutne klimaty, bo to mój żywioł. :D
Mam wenę, ale trzeba kończyć Szare :D
GORZKIE ŻALE XD
Usuń